Bollywoodzki remake "Man on Fire" (ktory w sumie tez byl powtorka filmu z lat 80tych).
Udany, choc nie az tak jak wersja Tony Scotta.
Po Wloszech i Meksyku tym razem akcja rozgrywa sie w Bangkoku.
Pulkownik Suryaveer (w tej roli - Amitabh Bachchan, to juz jego 152 rola!) przyjezdza na zaproszenie przyjaciela z wojska do Tajlandii. Ma problemy z piciem, ale mimo to zostaje zatrudniony jako ochroniarz corki bogatego biznesmena. Coraz bardziej zaprzyjaznia sie z mala, do czasu kiedy zostaje ona porwana. Pulkownik po wyleczeniu ran postrzalowych (dostal z 5 kulek) rozpoczyna krwawa vendette.
Bollywood, ale bardzo w stylu amerykanskiego kina akcji. Nieco patetyczny i tylko jedna wstawka musicalowa (wrecz na sile). Oczywiscie samej muzyki sporo wiecej, bo jest obecna praktycznie w kazdym kadrze filmu!.Choc niestety motyw przewodni mi sie srednio podobal. Film dosc brutalny (jak na bollywood oczywiscie), ale niezle nakrecony i zmontowany. Nawet pod koniec tworcom udalo sie pare razy mnie zaskoczyc, za co kolejny punkt.